No i 1000 punktów zajebistości dla
Abaddona*, za jego impresję wilkołaka
Gruba przesada, ale dzięki
.
Każdy jeszcze przyniesie jakiś kocyk, obrazek i można lokum wynajmować jako kawalerkę.
Jeden obrazek możemy pożyczyć z piwnicy obok - twarz Jezusa
. Będzie klimatycznie xD.
I o co chodzi ze snem?
Pamiętasz co się działo ostatnio? Po walce z "niemilcami" wypływaliśmy z Czarciego Pazura, nie? Otóż od pewnego momentu przestaliśmy się przesuwać... światło zaczęło się oddalać... z Magnusem zaczęło się dziać coś niedobrego, przestał kontaktować, zaczął rosnąć... jak już zaczęło mu rosnąć futro i kły, drużyna próbowała go jakoś utrzymać, ale Soren zaczął się palić... W końcu Magnusa-wilkołaka zawinęli w łańcuch, Rolph przytknął do niego srebrną monetę, Magnusowi-wilkołakowi się to nie podobało ;p, Rolph chciał użyć więcej monet, ale monety zamieniły się w robale. W trakcie tego Reinhold cały czas złowieszczo się śmiał. Płonący Soren wskoczył do wody, z wody wyłoniły się macki... Vicky jedną odcięła... Magnus rozerwał łańcuchy, ale tylko spojrzał na drużynę i rzucił się z kłami na macki... Łódź się wywróciła, wszyscy wpadli do wody... Macki zaczęły robić rzeźnię... Magnus-wilkołak podpłynął do Reinholda i zatopił w nim kły... Bodajże w tym momencie obudziliśmy się w koszarach (tam gdzie spędziliśmy noc, czekając na wybuch). Czyli mamy tabliczkę, uciekliśmy przed strażnikiem-zbroją, ale nie było walki z "niemilcami", ani zdrady Reinholda, Chaki i Thingrima. Sprawdziliśmy czy wszystko jest normalnie - czy Magnus ma na ciele jakieś znaki, czy monety Rolpha są normalne... I zaczęliśmy czepiać się Reinholda, żeby pokazał nam co ma na szyi (w śnie miał jakiś amulet Chaosu), oczywiście nie miał niczego, trochę się za to wkurzył, ale mówił, że jesteśmy przecież sojusznikami bla bla bla. Ale się rozpisałem ;p, a to tylko część tej sesji
.
W sumie jak już tyle napisałem, to dopiszę i resztę ;p. No więc obudziliśmy się, nie znaleźliśmy żadnych "śladów Chaosu". W pewnym momencie coś zaczęło rozwalać naszą barykadę, po chwili rozwaliło... i przeżyło chyba całą rundę
- przepakowany ghul (Chaosu?). Ruszyliśmy do wyjścia, w największej sali stało 100 krasnoludzkich szkieletów... Magnus mówi wam o plotkach, które słyszał, że tymi szkieletami steruje licz, ale okazuje się, że steruje nimi nekromanta-Heinz
. Chciał płytkę, Rolph próbował ją zniszczyć, ale się nie udało. Wszyscy się na nią rzucili, Vicky i Pedro gdzieś z nią uciekli. Wybuch głównych drzwi - 30 szkieletów pada, a reszta rusza na nas. Cofamy się do wąskiego korytarza, w którym będziemy walczyć melee max 2 vs 2 (Magnus i Drogo), a reszta będzie ostrzeliwać. W biegu jeszcze strzeliłem do Heinza i trafiłem xD. No więc wysiekaliśmy jakoś koło połowy szkieletów... Vicky gdzieś na boku zniszczyła tabliczkę, fragmenty zaczęły wibrować... rozrzucili je z Pedrem po pomieszczeniu, schowali po 1 fragmencie do kieszeni i wrócili walczyć ze szkieletami. Soren nie wierzył, że mamy szanse, dlatego cały czas modlił się do Solkana... i wymodlił... (rzut na kostkach 99) 3 demony, które powiedziały, że Solkan nie istnieje i zaatakowały Sorena
. Jednego o dziwo zabił, 2 pozostałe "zabiły" jego, wyskoczyły z nich mniejsze demony, pozbierały kawałki tabliczki i poznikały. Bracia Valentine rozwalili Heinza, szkielety padły. Przez cały ten czas, Reinhold "medytował" w kącie... a jego oczy płonęły... Wpadli Kislevici (poprzedni "niemilcy"), pogadali z Magnusem (który próbował wyczaić czy chodzi im tylko o złoto i czy da się ich przekabacić na naszą stronę - ciężko powiedzieć, ale chyba czują jakąś sympatię do "geroja Magnusa Woronowa"...
). Rolph ruszył sprawdzić co z Sorenem, podleczył go. Bracia Valentine zapytali co z tabliczką, Soren odpowiedział, że zabrały ją demony. Wydostaliśmy się z Czarciego Pazura, ruszyliśmy statkiem do przystani, zastanawiając się co i gdzie później robić. Sesja skończyła się w momencie kiedy widzimy naszą Przystań... która płonie i biegają po niej jacyś żołnierze czy ktośtam...